***/Kac
Nikt z nas nie prosił o zmiłowanie
I nikt nie został zbawiony
Wszyscy wokół nas kłamali
Lecz nikt nie czuł się oszukany
Każdy z nas mierzył wysoko
W samo serce gwiazdy polarnej
Przez okna sączyło się mdłe światło
ulicy
Szparą pod drzwiami wpływał szum
Oddechów, szeptów, przekleństw, modlitw
W naszych umysłach gasły świeczki
Zapach dymu wypełnił się
Ponad wszelką ludzką
A więc znaną nam miarę
Zapłonęły gwiazdozbiory much pod sufitem
Nowe konstelacje szczelin i przebłysków
Starej farby zdawały się być
przepowiednią
Byliśmy niepewni
Słońce przyłapało nas obudzonych
W kręgu
W środku
Rodził się
Nowy
Dzień
Co nie miało większego znaczenia
Gdyż każdy z nas był inny
A pragneliśmy tylko odrobiny wody...
Paulinie, koleżance z redakcji.
Komentarze (1)
Rewelacyjny opis! Dlugi ale tresciwy i bez lania wody,
rzeczywiscie czasem ludzie, ludzkosc w pogoni tego
swiata pomijaja jakis bardzo wazny i niezbedny
szczegol.