Kamień magiczne miejsce
Dla tych co kochają chodzić w nocy i podziwiać to piękno...
Pięknie tak w nocy
usiąść na kamieniu.
Oddychać tym chłodnym powietrzem,
podziwiam pociągi co mkną po torach,
Drogi swoje mając.
Nie muszę oczów zamykać
jak w dzień,by widzieć piękno.
Słyszeć najcichszy szelest,
co tak
w nocy się niesie.
Siedząc wyciągam rękę
do gwiazd,
blask ich mnie tak zachwyca.
Jak że magiczny i piękny,
jest w nocy ten świat.
Miliony osób już śpi
a ja tu,
na tym kamieniu.
Siedzę w środku nocy
rozmyślam i wzdycham...
Uwielbiam patrzeć na przejeżdżające pociągi w nocy...
Komentarze (7)
Piekny wiersz tak ujmuje za serce że w dzisiejszych
czasach jest Ktoś kto potrafi zatrzymać sie i patrzeć
na rzeczy zwykłe oczyma poety i dostrzec piękno tam
gdzie innni go niedostzregają...Pozsdrawiam:))
Zazdroszczę Ci. Nie dość, że nie śpisz w nocy, to
jeszcze jej piękno potrafisz zauważyć i tak ładnie o
tym pisać.
Cieszę sie że ujmuje cię prostota chwili, w swej
naturze zapewne jestem wolnym duchem, samotnie
przemierzającym wiele mil, by znaleźć najpiękniejszy
skraj świata, + dla ciebie :)
wychowałam sie przy torach,i dlatego osmielam się
prosić,zachowaj ostrozność patrząc na te pociągi,nie
siadaj na zimnym kamieniu bo możesz dostać "wilka"a
wiersz ujął mnie prostotą. Tak mało ludzi umie cieszyć
się drobiażgami,a przecież życie jest piękne,nawet
pociągi:)
Siedząc wyciągam rękę do gwiazd.. rozmyślam i wzdycham
- marzycielu i romantyku - brawo, znowu jestem mile
zskoczona- lubię też patrzeć w gwiazdy
nocą lecz nie potrafie tak pięknie o tym
pisać. Lekkie pióro sprawia że wiersz równie lekki i
zwiewny- super.
Siedzę w środku nocy
rozmyślam i wzdycham...a nad czym to pan kochany tak
rozmyśla???
Przechodząc kiedyś, z rana, po zielonej łące,
Wdychałam zapach trawy i kwiatów pięknie pachnących,
Nad moją głową, wesoło ptaki w swoim tańcu fruwały,
Promyki słońca cieplutko, twarz moją muskały.
Napawałam się, tym pięknym, porannym widokiem,
Idąc powolnym i równym krokiem,
Ostrożnie omijałam wędrujące mrówki,
Które wyznaczały swoje własne dróżki,
Przy łanach zbóż na moment przystawałam,
Zapachem świeżego chleba, się delektowałam,
Modraki i maki, jak kolia, podkreślały niwę
złotokłosą,
Błyszczały przepięknie, pokryte poranną rosą.
Spłoszyłam niechcąco, dwa młode zające,
Które uciekły w trawę, na pobliskiej łące.
Na horyzoncie chmurki się pojawiły,
Biało-szarą szatą, słonce przysłoniły,
Musiałam wracać, by zdążyć przed deszczem,
Jednak postanowiłam, że wrócę tu jeszcze
Jakbym siebie widziała.. jest noc, większość śpi.. a
ja siedzę i myślę..