Kamienicy Mury
Mała dziewczynka na strychu przesiaduje.
- Czeka - ojca wypatruje.
Smutno jej, mamusia sama w
domu siedzi, a babcia?
Babcia znów poszła do
spowiedzi...
A czego tam szuka babunia kochana?
Mała Klara zgaduje, że
już od świtania, w starego myśl
przysłowia, przed
Dziadziem się chowa.
Z jego ciężko ręką się
lęka spotkania...
lecz tak było zawsze
od dziejów zarania.
Trzask! Tatuś do domu wrócił.
Zły jest, przedwczoraj kierownik
z pracy go wyrzucił.
Ale wyżyje się na mamie,
Jak co dzień wieczorem.
Dziewczynka chowa twarz
w posiniaczone dłonie.
Boi się, że kiedyś, gdy
do mieszkania wróci
Nie zastanie już w kuchni
żywej mamusi.
Jak szmaciana lalka – bez życia, bez
czucia;
Zimna, martwa – jej własna
mamusia...
I tatuś już nie powróci,
nie zrobi awantury...
Ach! Jakież zimne są kamienicy mury.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.