Katedra
Pośpiesznie zamknięte wrota
oddzieliły mnie
od codzienności.
Wszechobecny półmrok
rozjaśniały tylko
płomyki świec,
kołysząc lekko powietrzem
osnutym niebieskawym dymem,
znikającym pod kopułą
jak Duch.
Cisza falowała wkoło
niosąc echo
sporadycznych kroków.
Zapach wieczności,
przenikał świadomość
niosąc ze sobą
przesłanie wieków.
Nagle oślepiające światło
zdominowało moje zmysły.
Jakby Światło Najwyższego,
wskazując drogę
zdawało się rozdzierać ciszę
wołając-
przyjdź do mnie,
zaufaj,
uwolnię Cię od ciężaru.
Komentarze (22)
Dobrze zbudowany nastrój w pierwszej części, a w
drugiej po wprowadzeniu tego jednego "jakby" wszystko
ma właściwe proporcje i jest na swoim miejscu.
1000 głos w całości ode mnie. Piękny wiersz - ciepłe
pozdrowienia Radosnych Świąt :))
Ta jak Andrzej napisał, końcówka trochę za dosłowna,
reszta dobra :)Pozdrawiam
Idąc przez dobrze opisane wnętrze katedry wszedłeś w
promień słońca.
Nie lubię dosłowności ekstaz religijnych , dlatego JAK
ŚWIATŁO NAJWYŻSZEGO zastąpił bym mniej dosłownym
JAKBY.
Wtedy BÓG ( DUCH ŚW. ) pozostanie w domyśle a bardzo
dobra pointa zyska przez brak dosłowności nazwania
Jego jeszcze bardziej na MOCY.
Ale i tak dla mnie dobrze ujęty obraz. Dobrych Świąt !
Piękny wiersz,duży +
wznosle matafory, ale cale pustoslowie, moze byc
dotyk światłości dotykalny niemal Piękny wiersz+