Kiedy rodzi się miłość
Gdy kochasz, ogień płonie w żyłach.
Nie ma przytomnego miejsca.
Nie ma krawędzi, ani do słowa miłość,
ani do postaci,
jest fala na której się płynie
w nieskończone na oślep,
ku słońcu.
Z wrzenia paruje umysł,
a ziemia nabrzmiewa ponad poziom morza,
ponad domyślne słowa.
Dlatego stąpasz
powyżej prawdy.
Komentarze (17)
tak nieśmiało przychodzi
Kłaniam się uśmiechając(:
Tak właśnie jest...
Śliczny wiersz, Marcepanko.
Miłego wieczoru:-)