Klamka zapadła, choć bez ruchu
"Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje, a kołaczącemu zostanie otworzone" (Łk 11, 9 - 10)
Piękno nadchodzącego poranka
Kolejne westchnienia i myśli strzeliste
Nagle koniec złudzeń
Nożyce tnące srebrną nić wiążącą dwa
końce
Zdjęcie okularów czarnych
Kryjących ściskane powieki
Przy każdym widoku
Koniec myśli o uśmiechu
Za którym naprawdę w rytm słów ściskały się
zęby
Coraz mocniej, coraz bardziej znudzeniem
Wielkim skrywane, jak te uniki oczu
Nie ma, nie ma ratunku...
Czy się mylę?
Czy poeci nie mają już u nikogo miejsca w
sercu?
Czy będą jeszcze jakieś klamki?
Dlaczego tak się dzieje?
To niezrozumiałe
A może właśnie o to chodzi?
Ale fałsz jest niezrozumiały
przenikliwością
Która i tak wyjdzie na jaw
Choć tym razem serce nie boli
To dobrze nie jest...
A mało być dobrze
Skrzynia ze skarbami miała się dopiero
otworzyć
Jak nie, to nie... choć szkoda
Wielki skarb pozostanie dalej zamknięty
A już tak blisko było...
Nie szczęknę zębami
Nie zwężę źrenic
Nie cisnę piorunem
Ale dam jeszcze błogosławieństwo na
drogę
Choć już coraz gorzej samemu się idzie
To wiem, że gdzieś znajdę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.