Koniec?
Zmierzch dnia. Zniszczona, parkowa
ławeczka.
Siedzi tam, tam w cieniu, niepozorna
duszyczka.
Drobne ma ciało, włosy opadają na nagie
ramiona.
Podoba się, lecz tego nie wykorzystuje, nie
ona.
Mijają pory roku. Zbierają plony, kwitnie
bez.
A ona tam tak siedzi. Siedzi i płacze.
Mokre policzki ma od łez.
Dusi się pustką. Tyle martwych rzeczy ją
otacza.
Nad losem ludzkości szlocha i rozpacza.
Potrąca kubek. Zapach kawy się wylewa.
A ona nadal siedzi i ubolewa.
Coś na żółtą zieleń trawnika spada.
Łamie się grafit. Ołówek już do niczego się
nie nada.
Zanosząc się płaczem krzyczy: Dlaczego
znów!?
Tak nagle zabrakło mądrych słów...
Komentarze (2)
Smutny, bardzo dobry wiersz... Pozdrawiam
takiej dziewuszce na ławeczce, rzadko coś mądrego
przychodzi do głowy, ona przeciez myśli sercem ;-)
podoba mi sie Twój laweczkowy obrazek :-)