Koniec Końców
O jasności nocy
Przesyconej zapachem łez
W której rzeka melancholii
Zatrzymuje swój bieg
By wypełnić dolinę duszy
Karmazynowe przypływy
Zwierzęcego bólu
Ogarniają cały strach
Wyzwolone z nienawiści
Przez istotę gwiazd
Ponure westchnienia
Oraz chichoty żyjących
Towarzyszą ostatnim krzykom
Niewinnych marionetek
Rzuconych w otchłanie cierpienia
A Zły stąpając po ziemi
Usiadł skulony obok dzikich róż
I zapłakał jak nikt jeszcze
A łzy jego upadły na ziemię
Dopełniając kary za grzech
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.