Ballada o niemym śpiewaku
Lodowaty sztylet wbili mu w serce
By zakneblować jego usta
Pierś zaszła karmazynem
A oni byli i tak daleko
Leżał samotnie w głębinach swej duszy
Z wyprutymi uczuciami
Czekając na chwilę wywyższenia
Która i tak nie nadeszła
Powoli konał nie mogąc umrzeć
Cierpienie wypłynęło z niego
Rozlewając się na papierową posadzkę
Którą wszyscy podeptali
Jego niemy krzyk
Słyszała tylko głucha noc
Która o świcie miała skonać
A razem z nią jego śpiew
Teraz leży w ciemnym grobie
Z zaszytymi ustami
Lecz wciąż będzie śpiewał
Niesłyszany przez nikogo
Komentarze (2)
Bardzo przejmujący wiersz o muzyku nieraz tajemnice
idą do grobu.Wiersz bardzo dobry w treści i formie
Bardzo mroczny obraz namalowałeś w tym wierszu...po
trosze przerażający...ale ładnie słowem oddałeś
'niesłyszalny śpiew w grobie'- aż ciarki
przechodzą....