...Koniec na dzisiaj...
...the same...
Koniec na dzisiaj,
żegnam was,
i tych co pozostali za ścianą,
wolniejszym gardłem
pisząc, dyskutując,
z butelką w ręku,
lężąc,
ja,
zastanawiam się.
Jutrzejszy dzień
dzisiejszym przepraszam.
Koło 3 nad ranem,
gwoli ścisłości
prawdomówności
trzymając się,
nie nastawia pozytywnie.
Za czym tak pędzisz
codziennie,
niezmordowanie,
zatłoczonymi ulicami?
Za włądzą, pieniędzmi?
Ulotnymi momentami?
Co cie tak gna
naprzód nieprzerwanie?
Pewnie życie, powiesz mi.
A a na to,
jakie ono jest?
Zagonione, zakłamane,
pełne fikcji, podkopywania
dołów pod bliźnich.,
Czy to jest chrześcijanizm?
Jakaś zmora i fikcja tylko..
Niepewność,
dbanie o własny tyłek,
żadne myślenie o innych,
tym bardziej
uczucia giną,
Chyba, że zazdrość, niepewność
się pojawia.
To normalne życie?
Egzystencja.
Beznadzieja, śmiem powiedzieć.
Życie krótkie się wydaje już,
Tyle lat minęło,
a Ty wcoąż żyjesz...
Od poniedziałku do piątku,
Ulopy,
do świąt.
W nadziei na odpoczynek..
Bez pracy z rodziną,
bądź i w samotności.
Kto cie tam wie..
Tak ma wyglądać moje życie?
Wciąż myślę,
wciąż szukam
innego
rozwiązania,
recepty na życie.
Nie w samotności,
ale w szczęściu,
z drugą połową.
Żby zestarzec się,
w parku , w starości
trzymająć się za rękę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.