Konsekwencje ludzkiej obojętności
Wyszła na spacer wieczorną porą
księżyc i pogoda ładna była
nie myślała o spotkaniu ze zmorą
co życie jej całe skończyła
Lubiła jesienną woń opadłych liści
i przeszywający chłód o zmroku
tego wieczoru nie miała takich myśli
że doczeka się na siebie wyroku
Cień jej na ścieżce parkowej
pokryty nagle innym cieniem
ktoś wymierzył policzek na buzi owej
twarz jej pokryła się nagłym sinieniem
Oczy jego patrzyły łapczywie
dłonie zdzierały z niej okrycie
z ust wiał zapach alkoholu
krzyczała, płakała i to mało skrycie
Nikt nie słyszał jej krzyków
wszyscy raczej udawali
by nie pomóc szukali uników
mijali jej cierpienie bo jej nie znali
(?)
Bił, kopał ciałko jej bezsilne
by ból stłumił krzyki pomocy
ciało jej mało dla niego gościnne
posiadł bez niczyjej pomocy
Po skończeniu okrucieństwa
zapiął szybko swoje spodnie
skończyło się dzieło jej męczeństwa
odszedł, jak wtedy myślał - godnie
Łzy zaschnęły na jej twarzy
siny kolor pokrył jej ciało
jej twarz, co już o niczym nie marzy
i jej ciało krzyczało - mało pomocy
m a ł o !!!
Tej nocy spadł śnieg tak biały
jak marzenia jej niewinne
one już sensu dla niej nie miały
zasnęły w Panu , jak ona - niewinne ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.