Koralik za koralikiem...
Żadna sztuka nie ma tak nieprzewidywalnego scenariusza, jak życie. E.K.
Codziennie koralik nawlekam na sznurek,
po jednym, wytrwale, jak biegnie me
życie.
To szary i smutny, to lśniący i gładki,
a inny w kolorach, już jakby obfitszych.
--
Przekręcam je w dłoni, lecz liczyć już nie
chcę,
rozpieszczam wspomnienia i wzrokiem je
moszczę.
Co jeden, mocniejszy, jak twarde jest
życie,
im dłuższa jest nitka, tym bardziej mi
droższe.
--
I wszystkie, jak jeden, z niemałą
dbałością,
za sprawą młodości, co kiedyś mnie
niosła,
dokładnym bilansem liczyłam je przedtem.
Teraz wiedzieć nie chcę, nizam je w
proporcjach.
--
Niby takie same, a każdy jest inny,
jak życie w przekroju, dzień od dnia
oddala.
Wciąż mi nie wiadomo, ile ich nawlokę,
czy nitki nie zbraknie, czy może korala...
Komentarze (19)
Tak...
podoba mi się to porównanie życia do korali.
Wspaniałe i trafne porównanie. Czytałam z
przyjemnością i podobaniem. Pozdrawiam cieplutko:)
Wiersz bardzo na tak. Czy i czego nie zabraknie -
nitki czy koralika...
Pozdrawiam