Krok
stałam kiedyś nad przepaścią
bezdenną jak tartar
krawędź była stroma i ślizga
chwiałam się a może wahałam
jedna nogę oparłam o nicość
łzy płynęły po moich policzkach
nie mogłam ich powstrzymać
o świecie zapomniałam
skacz skacz
wszystko wołało we mnie
to nie boli
wystarczy jeden krok
i będzie po wszystkim
lecz nagle usłyszałam czyjeś słowa
nie możesz odejść jeszcze nie teraz
i czyjąś dłoń na moim ramieniu
żyję
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.