Kroniki Sybilli-20-Uniwersum X
rozdział 20
Potężne wrota sanktuarium otworzyły się z
wielkim hukiem. Sybilla zajrzała w głąb ,
lecz prócz ciemności nie widziała nic.
Zatrzymała się tuż przy samym progu,
nasłuchując zbliżające się do niej głosy.
Po chwili, z mroku wyłoniły się sylwetki
kapłanek.Były to entu.Można je było
rozpoznać po czarnych, skromnych peplos
spiętymi fibulami z brązu. Naditu
natomiast, wyróżniały się znacząco.Z reguły
przyodziane w białe peplos i złote fibule
wzbudzały podziw. Teraz trzy młode entu,
zatrzymały się tuż przed nią.
-Pani,do świętego miejsca należy wejść boso
- usłyszała głos jednej z kapłanek. Chwilę
się zawahała, lecz uczyniła to, co
należało. Patrzyła na te młode kobiety i
wiedziała, że w chwili, kiedy przekroczy
próg Gwiezdnego Domu, wszystko się zmieni,
stanie się Isztar, Gwiezdnym Dzieckiem i
żadna siła nie powstrzyma jej gniewu.
Stała teraz boso, tak jak tysiące lat temu
w Uruk, ale potężniejsza i bardziej
nieprzewidywalna. Podniosła stopę i
przekroczyła próg. Gdy tylko ją postawiła
zatrzęsło budowlą. Spłoszone kapłanki
zeszły jej z drogi, uciekając w ciemność.
Druga stopa i to samo, lecz tym razem
wstrząs był silniejszy.Wrota z ogromnym
impetem zamknęły się za nią i nastała
ciemność. Po chwili, ciało Sybilli zaczęło
pulsować złotym kolorem, a oczy jarzyć
żywym ogniem. Zrzuciła z siebie peplos i
naga ruszyła w kierunku centralnego punktu
świątyni. Oto nadeszła Isztar.
Kapłanki, które wcześniej czmychły, teraz
wróciły zainteresowane tym co się
dzieje.
- Na bogów, to Gwiezdne Dziecko -
wyszeptała jedna z nich. Po chwili przed
Isztar pojawiła się nowa arcykapłanka.
- Na kolana śmiertelniczko - z ust bogini
dał się słyszeć nienaturalny głos. Jednak
kapłanka stała jak sparaliżowana.Nagle,
jakaś niewidzialna siła szarpnęła jej
ciałem i rzuciła do stóp bogini.
Arcykapłanka przestraszona zaczęła
szlochać.
- Pani, wybacz jej , jest młoda i dopiero
zaczęła służbę jako najwyższa kapłanka -
odezwała się nagle , jedna z starszych
kobiet. Bogini spojrzała w jej kierunku.
- Dzieciobójczyni - wysyczała Isztar.
- Pani, nie czyniłam nic wbrew prawu,
wykonywałam pokornie twa wolę... - nie
zdążyła dokończyć bo złapała się za gardło
i dusząc upadła na marmur.
- Czy wy ludzie naprawdę wierzycie, że
pochwalam śmierć niewinnych istot ? - głos
bogini zagrzmiał niczym burza.Rozejrzała
się po świątyni i grzmiała dalej - Gdzie
nie spojrzę, złoto, srebro,marmury,
przepych godny bogów i królów, a ty
niszczyłaś życie , które mogłaś godnie
wychować.
Staruszka leżała ciężko oddychając. Isztar
podeszła bliżej czegoś co już dobrze znała.
Basen z czarną, gęstą cieczą. Brakowało
jednak jednego najważniejszego elementu.
Wrót Niebios.
- Co tu uczyniono ? - zapytała rozgniewana
bogini, jej ciało wręcz raziło blaskiem.
- Pani - odezwała się ponownie staruszka -
Za czasów króla Baliana , Wrota Niebios
zostały przeniesione w nieznane miejsce, na
dalekie południe , na kraniec pustyni.
Isztar już nie słuchała. Podeszła do basenu
i zaczęła się w nim powoli zanurzać, aż
całkiem znikła.
Komentarze (7)
Niezmiennie super:)pozdrawiam cieplutko:)
Dziękuję bardzo :) pozdrawiam :)
Bardzo ciekawie!!! Pozdrowienia:)
Witaj.
Wspaniale piszesz, bardzo mi się podoba, Twoja
narracja.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Dziękuje :) pozdrawiam :)
Byłby z tego dobry scenariusz do filmowej baśni.
Rozbudzasz wyobraźnię.
Pozdrawiam:)
Marek
Wow stajesz się moją fascynacją i uosonieniem
bohaterki powieści, pozdrawiam serdecznie;)