Kropla rosy.
Ja jestem samotny, niczym ostatnia kropla
rosy w słoneczny poranek.
Jestem sam na sam z moją chorobą duszy i
myśli mam w miarę poukładane.
I co z tego, że ty to nazywasz cierpieniem,
że pomyślałaś przez chwile,
by mi pomóc, obmyć dłonie i usta uspokoić,
bo drżenie nie pozwala mówić.
I patrze na ciebie spokojnie, już od dawna
tak patrzę, regularniej niż
klucznik sprawdzam czy wszystko dobrze, czy
jesteś jeszcze jak kiedyś byłaś.
Dotykam myślami włosów twych i wargi
rozchylone wydają mi się być cudem.
I są cudem, zaprawdę... I wszystko odpływa
gdy, przychodzi lodowata zima serca.
A on dalej krzyczy, że to jest śmieszne, że
żałosne... Że wie lepiej niż my,
co wpisać na karty nowej powieści o
powieszonych przy bitej drodze,
zapomnianych.
Kiedyś nawet uwierzyłem, że miłość milczy
tylko wtedy, gdy ja ją proszę,
by dała mi szanse, by była jak lato i
kwiaty lata, wirujące obłoki nad nami.
Komentarze (1)
Samotność Twoja i Jej samotność serca, to dwie
identyczne drogi poznawania miłości. Nie jesteś wobec
tego sam, bo masz przy sobie Ją! Tę, którą kochasz i
patrzysz co dnia, choć cisza Jej serca i blask Jej
ust, wciąż smutek Tobie przynoszą. Może ta miłość jest
lepsza, od tej wykrzyczanej! Ona pnie się po sercu,
jak winorośl po murze! Szanuj Jej serce, bo Ty jesteś
w nim. Może ukryty, może zamknięty przed innym
światem, ale jesteś. Jest Ci w Nim bardzo dobrze, ja
wiem doskonale o tym! Pozdrawiam...