Krzesła
Rozmowa dwóch krzeseł
Przykryta godzinami samotności
Jest zazwyczaj niema
Cztery nogi
W cztery strony świadomości
Jeśli tylko ktoś usiądzie
Krzesło w pełni odzyskuje swą
krzesełkowatość
Skrzypnie puknie szurnie
Oparciem oprze się o swą historię
Gdy krzesło nie ma właściciela
Który wszedłby z nim w symbiozę dusz
Zapuszcza kurzową brodę
Zaczynają próchnieć stawy
Rdzewieją gwoździowe szwy
Matowieje polakierowana skóra
Zwykle krzesła nie boją się ciemności
Prześmiewczego światła słońca
Stają pod ścianą białej apatii
I spokojnie czekają aż kornik
Przeżre ich krzesłowe ja
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.