Krzew cierniowy
W krzaku cierniowym jestem narodzony
To on cały świat zamyka
Nikt nie jest uwolniony
Każdy wśród cierni pomyka
Można tylko na chwilę zatrzymać się, wybrać
drogę
Podjąłem bieg wśród ostrych kniei
Wiedząc, że skaleczę się raz, drugi,
trzeci
Poczym przystanę i zawrócić zechcę
Ale czy to ma sens?
Ta sama droga!
To samo cierpienie!
Inny cel!
Kroczę ku wyjściu więc
Ku światłu wyłaniającym się z jedynej
szpary
Tak to blisko, a zarazem jakże daleko
Idę we dnie jak i w nocy
Rany powoli goją się, lecz nowe nabywam
Stare hartują mnie, doświadczenia
zdobywam
Nie idę sam, za mną tłum przede mną też
Ilu ludzi napotykam dającym za wygraną!
Ilu ludzi pomaga im?
Tak, to wciąż mało!
Wszyscy pragną wyjść z krzewu cierniem
wzbogaconym
Jednak wszystkim nie uda się
I będą jak martwe drzewo, odstraszać
wizerunkiem swym
I My nie stańmy się nim!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.