krzew różany
Kroplę różanego absurdu
na piersiach rozcieram
by kocią woń kobiety wydobyć
z ciała osieroconego.
W lustrze trochę jakby niewyraźna,
czy to szkło za parą,
czy oczy moje?
I ziemia pod stopami mokra
od tęsknoty z ramion spływającej,
nie stużką, nie strumieniem, nie rzeką
nawet.
Nasypię do wody soli
i na burzę z piorunami poczekam
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.