Krzyk do ludzkości
Karmicie
ciemnymi złudzeniami
poczerniałym mięsem
pożółkłe kawałki chleba, porozrzucane
między nami
i szybko wchłaniające pokoje
kuchnie szczęśliwości
najciemniejsza strona puchnie
i coraz cięższa na dno upada
jeszcze za chwile lada coś
wymamrocze w otchłani lub rozrywa ją tak
że pęka skóra
krew nie płynie
rękę poda ten co zginie
czy ten co spojrzeniem minie?
Boi się, że straci wątek,
nie patrząc na kogoś
w kim powstaje
głodu ludzi początek.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.