Krzyk z lodowych oceanów..
Proszę, zabierz mnie stąd...
Z oceanu rozszalałych fal
ja stoję tu zupełnie sam
Do połowy całkiem nagi
I ręce wyciągam ku górze
Przeskakując z kry na krę
A lodowaty deszcz
Chłoszsze moją twarz
I szpilkami spływa mi na pierś
Krzyczę, lecz ocean nie udziela mi głosu
Odpowiada ciemność, nieprzejednanie
Czuję żal i zimno przemoczonych włosów
I świadomość kruszącej się kry
A jedyne ciepło niosą mi ze sobą łzy...
autor
taki_1
Dodano: 2007-05-29 09:29:25
Ten wiersz przeczytano 594 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (6)
bdb:) pozdrawiam :)
Twój krzyk lodowych oceanów to krzyk serca
spragnionego ciepła, bardzo poruszył mnie Twój wiersz.
PL musi byc w niezłym dołku...
Kazdy z nas stoi czasami na takiej krze, która niesie
niewiadomo gdzie, ładnie przedstawiony temat
przemijania i nieporadności człowieka małego.
Przejmujący wiersz. Jedyne co przychodzi mi do głowy,
to, że ciepła w takim wypadku trzeba szukać w sobie.
Człowiek naprawdę wiele może, jeśli tylko chce. Może
to wydać się bez związku, bo wiersz jest o uczuciach,
ale tybetańscy mnisi potrafią własnym umysłem tak
rozgrzać swoje ciała, że kiedy sadza sie ich na mrozie
zawiniętych w mokre prześcieradła, one na nich
wysychają...
Krzyk rozpaczy- łamie sie grunt pod nogami- piękna
metafora.
Krzyk ... tak znaczący, druzgoczący, że aż dech
zapiera i z pomocą każe przybyć, niech usłyszy głos
Twój Anioł, na ratunek śpieszy i Cię pocieszy.
(literówki w ostatnie zwrotce (nie udziela i niosę,
popraw)