Krzyk zza ściany
nie bijcie dzieci! robcie im wielka krzywdę!
Codziennie słyszę te krzyki zza ściany
Ten głos tak bardzo pijany
Płacz nieszczęśliwego małego człowieka
Który na trochę litości za drzwiami
czeka
Żeby ktoś pomógł i wyciągnął rękę
Aby zakończył jego od urodzenia mękę
Jego siniaki i zaschnięta krew
Zapuchnięta cała brew
Doprowadzają mnie do szaleństwa
Bo nie umiem zakończyć tego męczeństwa
Jak mu pomóc i czemu nikt nie zwróci
uwagi?
Czy nikt nie widzi tej sprawy powagi?
Dlaczego ludzie odwracają się od takich
osób?
Na pewno jest na pomoc jakiś sposób
Gdzie zadzwonić i do kogo się zgłosić?
A jak już znajdę to o co mam prosić?
Muszę mu pomóc, bo serce mi się kroi
A za niedługo coś gorszego temu ojcu się
uroi
Zabije biednego chłopczyka
A nadzieja szybko znika
Boję się o niego, bo gorzej wygląda
A tyle ludzi na to spogląda
I palcem nie ruszy
A mi się serce kruszy!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.