książe
Boskiego pochodzenia wydawałeś się im,
żywe wcielenie Adonisa
i nawet myślące.
Nie dość było ochów i achów
w twą stronę,
a Ty jakby zmęczony tym przygnebiającym
bałwochwalczym uwielbieniem
szukałeś nowych wyzwań jak przystało na
herosa.
Pragnąłeś stopić Górę Lodu
samym tylko ciepłem swych ramion,
żarem Twych słów.
Góra ni drgnęła...
Tak więc, nie myśląc długo
uknułeś plan awaryjny,
by nie wracać do zamku sam
na białym rumaku.
Znalazłeś dla siebie ładny podnóżek
który padał tobie do stóp.
Lecz że duma i honor królewski
nie pozwalały o sobie zapomnieć...
Wróciłeś do Góry
z nowym dłutem
i tak długo kłułeś, pracowałeś
aż kiężniczka się obudziła...
Zadowolony z siebie
i swego nieziemskiego uroku
łaskawie pozostawiłeś namiary na piątą
górę,
gdzie stoi twój skromny gmach.
I pospiesznie oddaliłeś się
by nie zachłysnęła się Twym pięknem.
Góra Lodu prawdziwie stopniała
dała się omamić Dionizosowi,
naiwnie wierzyła w człowieka w nim
i jego książęce przymioty,
a on jednak był nadczłowiekiem,
należał do zrezszenia egoistów,
był makiawelistą,
benthamowskim uczniem,
epigonem Epikura.
A on za każde złamane, złowione serce
dostawał naszywkę
a że gmach w który on zamieszkuje liczy
ponad 100 pokoi a on dopiero wypełnia 50
tak więc uwaga...
wiersz jest koleżanki. bardzo mi się spodobał , obala mit księcia na białym rumaku którego wyczekuje każda kobieta, mit nieświadomie wpojony od lat egzystujący w naszym społeczeństwie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.