Księżyc
Miłosną ziemią sunie Księżyc
niewyżyty struną nieba
kalejdoskop otwiera mi usta
gdzie ustami oddycha Ziemia.
W otchłani stworzeń jawnych bądź
ukrytych
w zbliżeniu sznurów mych łabędzich
znów sunie Księżyc
a potem wybacza
utrudzonemu snu w mych oczach, oczywistej
głębi.
Jesteś i nagle kolejny dylemat
wolności zwrócone skrzydła
tam biegłam, z pocałunkiem Twym
z jedyną drogą, dobrej myśli
a w tej szarości nocnych okien
ktoś ścieżkę mą przekreślił
I NIC. W mej drodze wiele bruzd
powstało,
zamotał szalony Księżyc
wiem, droga mego linorytu, linią cudną
to wije się, to zbiega.
Obraz, to krótka treść słów
oka rzut, wrażenie, ciężki cudzysłów,
słone przemęczenie ale to dzieło!
Dzieło kolejnych lat, złotej
przestrzeni,
obrazoburcze w krwistej czerwieni,
akordem czarne, zielenią natchnione
dzieło miłosnych rąk, tak znajome.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.