Ksiezyc
Mówili na niego księżyc,
zmienny niczym pogoda,
na ustach kamienne milczenie,
powieki szklane jak woda.
Na nowiu troskliwy książe,
w pełni morderca marzeń.
Pojawia sie i odchodzi,
zostawia niedosyt wrażeń.
Stałam przed oknem, liczyłam godziny,
choć wszystkie już dawno
przez palce uciekły.
Pojawia sie pierwsza gwiazda i on:
milczący, złoty i taki ciepły.
autor
blondyneczka
Dodano: 2004-12-25 08:30:07
Ten wiersz przeczytano 650 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.