Księżyc
Noc cicha i spokojna. W nadmierną
osobliwość upojna...
Wokół jedynie przenikająca głusza, czas
powolny i dla duszy swawolny...
Ustała pogoń w zaślepiającym chaosie dnia,
ustała odczuwalna cierpkość,
strach w synchronizowanym czasie, ustała
może i nieudolność...
Odejdź bezwładny głazu mość! Twego ciężaru
mamy już dość...
Niebo wieczorne, ani trochę w
majestatyczności pozorne.
Gwiazd różnorodności gama, pełna
panorama... Ach Księżyc.
Pamiętam Cię, w twych objęciach utuleni w
snach tak głębokich.
Wpatruję się w twój blask, jak wsłuchując w
ponowny dłoni klask.
Gdy z horyzontu zboczysz, następnej nocy
mnie zobaczysz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.