Księżyc bez dłoni
Nie ma uśmiechów pełnych
najcieplejszych barw
A w głowie tysiąc myśli
nie rozumianych
Sen ucieka i nie
tłumaczy dlaczego
A moim łózkiem
stał się parapet
I księżyc, powiernik sekretów
mruga do mnie tajemniczo
jasnożółtym okiem
Jakby rozumiał,
czego ja pojąć nie mogę
Nie zasypia, nie
próbuje mnie
zostawić
Ale też nie
może wyciągnąć pomocnej
dłoni
...
Księżyc bez dłoni...
Powracam...?
autor
Pesia
Dodano: 2007-03-08 16:07:45
Ten wiersz przeczytano 666 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.