Ksiezycowa lacznosc...
Pojechalam dzis tam by milosci odnalezc smak...
Stalam tam dzis,
po zachodzie slonca,
nad brzegiem tej samej Wisly,
daleko od domu...
Ale tak blisko bylo do Ciebie...
Tylko wyciagnac dlon i juz...
Prawie...Jestes...
Wspomnienia znow nabraly ksztaltu,
nabraly barw...Z kazda rozpamietywana
chwila dusza nabierala sil...
Oczy zalsnily znow blekitem,
mogly spojrzec ksiezycowi w twarz...
Serce nabralo radosci by moc znow
kochac Cie tak...
Dzis nad brzegiem Wisly,powrocily nasze
wspomnienia, nasze marzenia, wrocila do
mnie Twoja twarz, nie, nie byla zapomniana
tylko troszke juz pozacierana...
Dzis nad brzegiem Wisly patrzac na ksiezyca
swiatlo w gore wyciagalam rece, proszac
magiczna moc zeby zaniosla Tobie obraz
moj...
Kochany, podnies oczy i spojrz na nieba
ton, tam nasz przyjaciel ksiezyc podaje Ci
moja dlon...
(...) najwazniejsza jest lacznosc ksiezycowa, bo wymyslona i nasza...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.