Kuferek marzeń
ulotny przebłysk wieczności, który po chwili znika...
Zamknięta w czterech białych ścianach,
przesycona codziennością,
znudzona dniem.
Pojawiłeś się.
Rozwiązałeś sznury czarnych myśli,
obmyłeś z trosk,
ubrałeś w zwiewną szatę marzeń.
Otworzyłeś okno świeżych,
czystych wyobrażeń.
Chwytając za rękę oprowadziłeś
po kolorowej polanie fantazji.
Wciąż niezaspokojone pragnienia
czekały cierpliwie w kąciku.
Podsycane gorącymi słowami,
tłumiły tęsknotę.
Nagle, niczym sen,
zniknęło wszystko.
Odwróciłeś się.
Zamknąłeś mnie
w zimnej szafie obojętności.
Głuchy na prośby, na łzy.
Znieczulony na ból.
Wypuść mnie, proszę.
Duszę się,
wariuję,
umieram.
Podnieś mnie
i osusz łzy.
Niech wróci słońce Twojego uśmiechu,
lekki powiew Twych słów.
Podaruj mi znów
rozkosz nieprzespanych nocy,
uśmiech nadchodzących dni,
kuferek marzeń
i chęć do życia…
nothing's gonna change my love for You...
Komentarze (4)
Wiesz, u mnie zawsze rymowane fory mają..Jednak tu
przystanąlem..może tytuł zauroczył :).."Kuferek
marzeń" - piękne :).. M.
po prostu piękne :)
pozrawiam
Życzę Ci niech powróci to słońce, nich otworzy się
kuferek marzeń. Ciekawy wiersz. Pozdrawiam:)
Nawet "w zimnej szafie obojętności" szukamy miłości.
Wiersz OK!