5 kwietnia, dzien jak co...
Absurdalne wyznania,
Wspomnien tylko mi potrzebnych,
Zdarzen których nikt nie pamieta,
Nikt procz mnie,
I tylko mnie one mecza,
Biegnac do okola swiata,
Niose je,
Cierpie za nie,
A dzis znow boje się ciemnosci,
Ponownie nie chce dnia,
Po raz kolejny chce zasnac,
Jak co rano chce się nie obudzic,
Boli mnie swiat,
Mój wlasny i ten za oknem,
Przez który chlone melancholie,
Który przypomina mi o pobitych lustrach,
A jutro bedzioe lepiej,
Gdyz mam szanse się nie obudzic,
A jutro odejdzie poeta,
Który sam się nim oglosil,
Bo nikt mnie nigdy nie nazwal,
Nie uzyl mego imienia,
Nie nazwal mnie zyciem,
Nie traktowal mnie jak czlowieka,
Zwykla kukla w ich rekach,
Marionetka kochajaca się w oknach,
Które otworzyla,
I usycha me serce,
Zaraza zjada kwiat mej duszy,
Ostatni raz czuje jego platki,
Po raz ostatni przemawiaja me usta,
Jutro zamykam drzwi,
By się udusic,
Uznaj to za samobojstwo,
To będzie mój najpiekniejszy akt
pychy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.