łąka dzieciństwa
Łąka dzieciństwa
Majowa łąka nie miała welonu,
Rozsypane włosy spiął mleczny wieniec.
Gdzieniegdzie już dmuchawce, drażnią
odważnie Zadarty Nosek, szukający zapachu
wszystkiego.
Cieszy się na myśl nagłego wtargnięcia w
świeżo zieloną trawę
i wygniecenia ciągle kruchego kształtu
dorastania by potem jak co roku popatrzeć
jak długo jeszcze do pełnego lata kuszącego
żarem, spiekotą, ale i deszczykiem dla
ochłody.
Leży na wznak, wyciągnięty dalej niż
można, patrzy w niebo, macha cieniutkimi
rękami do rozlatanych ptaków, zwiniętymi w
trąbkę ostrzega!
Wszędzie gwar, głosy zabieganych nóg w
poszukiwaniu schowanego, pif-paf stój
zabity, pobite gary…
Powoli zarasta.
Oto
Jesień wątłych łodyg trawy.
Komentarze (1)
nasze przemijanie.... z nutka nostalgii bardzo ładny
wiersz
pozdrawiam:-)