Łakomczuszek
Łakomczuszek.
Choć pełny brzuszek
i rośnie zadek,
tuż po śniadaniu wcina obiadek.
Deser, to wielki tortu kawałek.
Na kolację niemałe
kanapki z boczkiem.
Przed snem wypije troszkę,
tłustego mleka.
Przecież noc całą
na śniadanie
przyjdzie zaczekać.
Chyba, że wstanie
tak koło czwartej
i zje kwartę
lodów z bitą śmietaną,
żeby rano…
Hola! Koniec z marzeń snuciem,
gotów z przystanku
mój autobus uciec.
Przyglądam się z troską
skromnemu śniadanku.
Na talerzu leżą prosto
dwa suchary,
do nich wypiję
łyk kawy.
W końcu nie po to się żyje
by jeść. Nie jem – podobam się tobie
chuda.
A łakomczuszek? To czysta ułuda.
To od głodu miłości - ucieczka.
On we mnie mieszka.
Wiem co zrobię, ja go wyrzygam,
wtedy na pewno będę szczęśliwa.
Komentarze (34)
Witaj Dorotek. Oj będę musiał tego łakomczuszka
przywołać do porządku:) Bardzo przyjemnie się Twój
wiersz czyta. Pozdrawiam:)
W każdym razie jest to pouczające.............+
Obie części pasują w tym wierszu znakomicie już
chociażby na skalę porównawczą...przystanek autobusowy
jakby wybawieniem i ciekawie wkomponowany w całą
treść, ale racja też po Twojej stronie...grubaskom
ciężej się żyje...powodzenia
-pomysł dwa w jednej - bardzo pogodny, tylko w jednym
naśladowań dobry.
Ale to co z sobą będąc łakomczuchą, lub tą drugą od
sucharów, jesteś tak jak wszyscy naturalną.
Gdy kąsek podniebienie pieści, jak mu odmówić tej
miłości.
Gdy ręka sięga bezwiednie , tam gdzie zapachy
przednie, czy wolno ta rękę łajać, skoro jedząc,jest i
będzie się w niebie.
Potrawy, te wyszukane i miłość, ta wysublimowana,
jedną drogą chadzają, bo w tym to czasie to piękno
jest jak w raju.
Ładnie mnie dziś rano przywitałaś swoim wierszem,
delektuje się strofami,zjem ten tort,a wiedz że to
tylko Dorotko między nami.
Pozdrawiam wiosną która dziś jest za oknem w
listopadowym dniu