Lalkarz
Teraz wiem kim byłam – zwykłą
marionetką.
Linka w twoich dłoniach dawała mi życie.
Wargi rysowane karminową kredką
i morze łez gorzkich ocieranych skrycie.
Tańczyłam kankana, choć muzyka brzmiała
nastrojowym tchnieniem miłosnego walca
i brudnym kamieniom ufnie się kłaniałam
gdy szarpałeś żyłkę w niecierpliwych
palcach.
Klękałam pokornie, by cię zadowolić
nie chcąc wywoływać gniewu w twoich
oczach.
Czekałam aż świtem zasnąć mi pozwolisz,
sny cicho splatając w zbyt ciasne
warkocze.
Dzisiaj tkwię na strychu w zardzewiałej
skrzyni.
Poplątane sznurki dławią cień oddechu.
Wyglądam przez szpary, w sobie szukam
winy,
darmo wypatrując twojego uśmiechu.
Blizny kryją rany, nie czekam wyroku,
przestają już boleć cięte biczem słowa,
lecz wciąż jeszcze z lękiem słucham
ciężkich kroków
w obawie, że spektakl zacznie się od nowa.
Komentarze (18)
może rymy niewyszukane, ale dodają płynności w
czytaniu - i bardzo trafia do mnie treść; paru
przecinków brakuje, np.
przed /gdy, aż/; pozdrawiam
doskonały wiersz rymowany w formie i treści...
Piękne metafory. Pozdrawiam.