Zwyczajność rodzi szaleństwo
Gdzie jest mała, gdzie walnięta?
czy takie rzeczy to tylko od święta?
leży na parapecie kromka zaschnięta
czy zapomni znowu o tym, czy zapamięta?
Konfidenci, skurczybyki, głowę
zaprzątają
czarne krzyże na głowy nam spadają
jakie były czarne, takie już zostają
w ziemię nas wbijają, szansy nie dają
Krew tu tryska wszechobecnie
gdzie tu będzie bezpieczniej?
Zaprzątają, zakochują w sobie, porzucają
tryskających krwią w kajdany zakuwają
Chwiejnym krokiem podchodzi naćpana
Justyna
stringi swe zaciąga, pośladkami wywija
kwiecie czarnych kłaków, lśniące pod
tablicą
zęby zgrzytające, czego sobie życzą?
ZMIEŃMY PROFIL NA CAŁKIEM NOWY
ROZWALIMY TOWARZYCHO, NIECH ŁAPIĄ SIĘ ZA
GŁOWY
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.