Łanie znad strumienia
Widziałam dziś strumień wody
Wokół, którego bluszcze zielone
dojrzewały.
Rankiem przechadzał się tędy łań
- dostojny i wysoki,
Przycupnął na chwil parę,
By zaspokoić swe pragnienie,
Jednak nie woda nim była.
Bowiem nagle-jak szalona
Przybiegła łań druga,
A kiedy jego ujrzała
Nieśmiałością wzrok przysłoniła,
Uszy zaś skuliła,
Ukradkiem zerkając na swego wybranka,
A ów partner podszedł doń wolnym krokiem
I z zamiarem złagodzenia zawstydzenia
Przybliżył się – jakby chcąc
przytulić,
Ja stojąc tam w zachwycie
Posłyszałam drżenie ich serc
najczystszych.
Z niedowierzaniem na to spoglądałam!
A żeby to wszystko ogarnąć
Poruszyć musiałam najdalsze umysłu
zakątki,
Bo tak jak i on troskliwie
Nie tulił żaden inny.
Komentarze (4)
Przepiekne przytulenie.!
niczym piekny sen :) +
Obrazowo, ale chyba coś z numerami tych łań jest
pomieszano, w innym przypadku należy pojmować, że ty
byłaś tą pierwszą; zatem smutne.
Pięknie zobrazowana treść wiersza, widziałam scenę
oczami duszy