Lato malkontentki
Gdyby nie komary byłabym kontenta
Sławiłabym lato głośno, pod niebiosa
Ale skóra swędzi bez litości cięta
I wciąż żądłem straszy pszczoła albo osa
Mrówki mi nie wierzą żem nie Telimena
Śmiało za konsumpcję nóg się moich biorą
Smakujących lepiej ode mnie już nie ma?
Kolekcje ukąszeń mam przez mrówki sporą
Gdyby nie upały było by mi lepiej
Oddech byłby lżejszy, cichy nie
świszczący
Hektolitry wody stałyby wciąż w
sklepie
A tak jak smok piję przez ten skwar
męczący
Gdyby plus piętnaście i deszcz zimny
kropił
Wzdychałbym smętnie nad latem paskudnym
Gdy trzydzieści kresek termometr mój
zdobi
To także narzekam, ja- człowiek marudny
Komentarze (5)
Jeszcze się taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził.
Gdyby nie było lata, tez były by narzekania.
Pozdrawiam letnio.
Takie to już jest nasze życie, nie zawsze jesteśmy
zadowoleni:) Ładna refleksja. Pozdrawiam:)
Bardzo mi się podoba wiersz, od tytułu po ostatni wers
:))) Nie trawię malkontentów, omijam ich łukiem, ażeby
nie czepiać się ich jak rzep... w tym przypadku wezmę
ich w obronę bo nie tylko im ale; jeszcze się taki nie
narodził co by zwykłemu Kowalskiemu dogodził :)
'śmiało za konsumpcję moich nóg się biorą' tak lepiej
się czyta. Pozdrawiam z uśmiechem.
Zawsze narzekamy:)
Jak większość na tym świecie
tylko, że elegancko,
bo w tym roku za wiele
ciepła nam darowało.