z lekka głaskany obłędnym popędem
... pochlebcom
ach czy mnie ktoś goni bo wciąż jeszcze
dyszę
i tętno o krocze się gniewnie ociera
kto doceni płeć i kolor policzków
gdy wiatr nie sieje garściami odwagi
trzymam sie nieźle wręcz jak łowca kiczu
a ręka unosi więcej niż rozum pozwala
już się nie modlę w poświacie drinków
trzymam twe włosy by ładniej się skłonić
lecz kto to doceni nim kozła fiknę
zamiast tłamsić klapsy lśniące tak
niegodnie
a zresztą kto teraz czytać chce z dłoni
spłycać nieznane zamknięte otwierać
i tym co miarę znają.
Komentarze (2)
Zaczynasz zwrot ku jaśniejszej strony przekazu.
Wychodzisz z hermetyzmu. To bardzo dobry znak.
Pierwsze trzy cząstki bardzo mocne, wyraziste,
świetnie napisane. Końcowy dwuwers jednak jakoś nie
kupuję. Szczególnie "spłycać nieznane". Coś mi tu nie
gra.
Ten wiersz ma to coś w sobie, zmusza do myślenia.