Letnim porankiem
Z wielką radością
wrzuciłem głaz do wody,
z szyją u głaza.
Szyja nie była zbyt przydana,
dawno nikt jej nie obejmował.
Wpadając w chmurę
ołowianej sklerozy
zapominamy.
Zapomniałem że nie chcę
rozstania z szyją.
Więc,
poleciałem z szyją u kamienia
do zimnej wody,
prosto na
RYJ.
Pozostał tylko,
złamany długopis,
pomięta kartka
i
ślad po kamieniu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.