Liczyłam sobie
liczyłam kamyki
na dnie serca
było ich trochę
na początku bezimienne
dudniły jak w głębokiej studni
pytałeś o smutek
zabłąkany w naszą przestrzeń
pytałeś gdzie odeszłam
siedząc na kanapie
mam tyle
niewypowiedzianych zwierzeń
poplątanych zdań
zapomnianych słów
nie wiem jak kamienie
nazwać
ale wiem jak znikać
do zwierszeń
autor
marcepani
Dodano: 2017-05-14 19:51:18
Ten wiersz przeczytano 1015 razy
Oddanych głosów: 24
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (23)
Interesujące, ciekawe do jak dużych liczb sobie
połączyłaś.
Bardzo ciekawie :) pozdrawiam i głos zostawiam +
nie chodzi krzychno o zwierzenia w puencie - celowo -
są "zwierszenia" :)
Przypuszczam że chodzi do "zwierzeń" ale :)
Pozdrawiam:)
Podziel się wiedzą :)
jak to dobrze ze mozna znikac do zwierszen! bardzo mi
sie podoba :)
a kamyczki, no coz kazdy jakies tam ma, niektore sie
same wchlaniaja inne trzeba usuwac bolesnie...
super mini.
pozdrawiam:)
ciekawe;) pozdrawiam
policzę kamienie, gdy woreczek żółciowy wymienię.
Pozdrawiam serdecznie