Limit dobroci
Nie będę prosił o nic więcej,
Limit dobroci wyczerpałem.
Nigdy na prawo też nie skręcę,
Te strony dawno już poznałem.
Teraz wyruszę prostą drogą,
Pójdę przed siebie jak Bóg każe.
I żadne siły mnie nie zmogą,
Wykorzystałem pokład marzeń.
Żebrać się nigdy nie uczyłem,
Grosza mi zawsze wystarczało.
No może biednie, ale żyłem,
Lecz się na życie nie sarkało.
Teraz wyruszę bez wahania,
Obiorę sobie cel nieznany.
Bo kto mi zechce coś zabraniać,
Komu potrzebne będą zmiany.
Błagań też żaden nie usłyszy,
Ani skomlenie, czy błagania.
Uwielbiam jęk śmiertelnej ciszy,
Ta już niczego nie osłania.
Teraz wyruszę wprost przed siebie,
Aż otrę się o mur wolności.
I umrę myśląc wciąż o niebie,
Bez jakiejkolwiek wzajemności.
Komentarze (4)
Fakt i dobroć może się wziąć i wyczerpać
Ciekawa sprzeczność w narracji o wolności.
I umrę myśląc wciąż o niebie,
Bez jakiejkolwiek wzajemności - no własnie...
Świetny,bardzo mądry i ciekawy wiersz.Pozdrawiam.