List
Oparty o futrynę nad jeziorem ze snów
odliczam ostatnie minuty purpurowego
słońca, błagającego o to byśmy przed
nadejściem nocy pozwolili mu spłonąć.
Dopiero teraz, w nieokrzesanych blaskach
kominka, widać jak zmęczyło cię
zbieranie
dojrzałych owoców. Dekorujesz nimi
posłanie,
w którym dane nam dziś będzie utonąć.
Dom dorastał latami, podobnie jak ogród,
czekając, aż powierzymy mu niewinne
listy. Niecierpliwe ściany grają w
oczepiny
chcąc zagarnąć welon wspólnych
fotografii.
Wiem, że nie możesz nadziwić się ciszy
śpiących dzieci. Gdy ja naprawiałem
donice
pełne ukochanych róż, opowiadałaś im o
Bogu. Któż inny tak pięknie potrafi.
Pozwól mi tym razem dołożyć do ognia
nieco słów, wczoraj paliły się tak
cudownie.
Wiem, jak lubisz ten ciepły, cichy
trzask,
gdy podsycam wierszami kolejną noc.
Pamiętasz jak wiele lat temu obiecałem
ci,
że te kilka wersów rozpali się tutaj
pierwszy
raz? Widzisz, przegramy kiedyś z czasem,
ale
póki co, wsuń się delikatnie pod
gwieździsty koc.
Listy z przyszłości istnieją...
Komentarze (1)
Jakież wielkie ciepło rodzinne bije z twego
wiersz.Jesteś szczęściarzem.