List do księżyca...
Pierwszy raz gdy spojrzałam w twe dzikie
oczy...
Poczułam spokój...
Gdy spojrzałam raz jeszcze...
Poczułam ulgę...
Teraz gdy w nie patrzę...
Nie potrafię zapanować nad czymś co tkwi
gdzieś głęboko we mnie...
Czy to właśnie uczucie nazywane jest
miłością?
Nie ma Cię przy mnie...
Jest mi źle...
Gdy jestem sama....
Czuje że...
Brakuje mi tego spojrzenia...
Teraz stoisz nade mną...
Patrzysz jak tonę...
Zatapiam się w miłości...
Nie mogę myśleć o nikim innym...
Nie mogę patrzeć gdy odchodzisz...
Maniakalna obsesja toruje mi drogę....
Drogę do wolności...
Nie posiadam zbyt wiele...
Pięknością nie jestem...
Choruje z miłości...
Miłości do Ciebie...
Proszę...
Wylecz mnie...
Ulecz mnie...!!!
Znajdź lekarstwo na ból, gdy nie ma Cię
przy mnie !!
Spraw by księżyc otulony magiczną kołdrą
nocy świecił jaśniejszym blaskiem
i tkwił jak najdłużej w nas samych...
Jestem na zawsze Twoja...
Chce Ci pokazać, że mimo iż jest tyle
gwiazd na niebie...
Ta jedna jedyna świeci już na zawsze tylko
dla Ciebie...
Na wieki...
Proszę...
Pokochaj mnie....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.