List do Przyjaciela...
Docenić ludzi za ich życia to umiejętność wielka...
Drogi Piotrze!
Światło dnia powszedniego ponownie
gaśnie,
i Kraków zanurza się w cieniu nocy
miłej.
Ludzi jak zawsze dużo,
gwar nie daje spać, to normalne!
Nie pada już śnieg,
chyba niedługo będzie topnieć.
Gołębie drażnią mnie ciągle swym lotem,
a życie swym zwariowanym wirem.
Tylko brak jednego, acz jakże
boli ten brak.
Drogi Przyjacielu! Nie ma Cię tutaj!
Codziennie pytam sam siebie,
i Boga po cichu pytam,
czemu wezwał Cię do siebie.
Myślę jak tam jest,
jak jest w Niebie?
Ciekaw jestem czy i tam pijasz
kawę silną, jak tutaj na Gołębiej.
Czy patrzysz na niebińskie aleje,
jakżeś patrzył siedząć przy szybie,
naszego małego lokalu?
I moja Mała pyta o Ciebie,
bo nie ma nam kto pomagać
w małżeńskich rozterkach.
W soboty, niby te same,
a jakże inne, nie siadamy
już w naszym gronie
w Cafe Zakątek.
Piotrze! Odwiedzam Cię czasem
na Rakowicach,
patrzę na Twoje zdjęcie w martwy kamień
wmurowane.
A Ty nic nie mówisz,
o nic nie pytasz!
Piotrze, Piotrze Drogi,
zapytaj tam Boga na niebiosach,
czemu On to zrobił,
czemu nam zabrał Ciebie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.