z listów do Pana Boga
Nie ma drugiej tak sprzecznej jak
Ja…
Stoję przed Tobą prosząc byś mnie zabił,
A jednocześnie błagam o ocalenie.
Oczy pełne nie wypłakanego smutku,
A na ustach uśmiech....
Myśli pełne powagi, strachu,
A ruchy odbijające się od krzywej linii
ekspresji.
Na ziemi potłuczone lustro – obraz
mego serca,
W oknie poszarpana firanka – to
strzęp mojej duszy.
Przemierzam świat w poszukiwaniu celu,
Lecz do tej poru nigdzie nie znalazłam
drogowskazu.
Jednego dnia szybuję z ptakami pod błękitne
niebo,
Drugiego zaś spoczywam na dnie pogrążona w
swej
Beznadziejności …
Nocą marząca o lepszym jutrze,
Z świtem walcząca z rzeczywistością.
Pokój ogarnięty mrokiem moim jedynym
azylem.
Ale i cisza z czasem bywa
zabójcza…
Pogrążona w upiornym śnie,
Strząsam z siebie ślady życia.
A Ty przyglądasz się w milczeniu,
Czytasz ze mnie jak z otwartej
księgi…
Lecz najbardziej odrażające historie
Nie są w stanie wzruszyć twego kamiennego
oblicza.
Nie pomagasz mi …
Świat traci kolory, milkną dźwięki..
Jak zabawnie wygląda szatan przystrojony w
anielskie skrzydła
Spacerujący alejami Martwego Ogrodu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.