Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Listy

Dla pewnej kobiety...

I Świat

Wylewnie płaczę atramentem
Obserwując gubiący się świat
Kartka mokra od purpurowych łez
Mieni się w świetle jak zroszony kwiat

To tylko mój podarunek
Cóż więcej dać mogę w takiej godzinie
Czy słyszysz echo straconych chwil
Silne jest, nie minie...

Też ciężko mi nieść krzyż
Ugięte barki, wołam Cię Panie
Wiem, że słyszysz, ufam
Choć niewiem czy czas dla nas lepszy nastanie

Moim spowiednikiem ta kartka
Bo grzesze myślą a teraz i słowami
Świat uciekł z pod nóg dawno
I ucieka wciąż gdzieś daleko przed nami

Latarnia moim światłem
Myśli me tunelem ciemnym
Niewiem czy chce dojść do końca
Być wspomnieniem zwiewnym..

Ale już wiem, odkrywam na nowo
Swój świat tak ulotny jak marzenia
Ucze się kochać światło wykradnięte niebu
Bo cóż innego te łzy docenia ?

II Ogród

Nadal widzę twoją ucieszona twarz
Pełną uśmiechu, wolną od łez
Nawiedzasz mnie nocą jak widmo
Szukam ucieczki, lecz gdzie ona jest?

Zapamiętaj dobrze dziki ogród
Zapraszam Cię na podróż do mojego świata
Odległy, ale wystarczy, że sięgniesz ręką
Spójrz ! Widzisz ? Tam serca mego krata

Zdejmujesz koronę, złociste włosy
Słońce zachodząc ust Twoich dotyka
Mokre od płaczu nad losem straconym
Wrażliwe na szept, z kosmosem Cię styka

Gdzie teraz jesteś? Niewiem
Szukam Cię co nocy przez mrok
Księżyc srebrny mi świadkiem
On wciąż obserwuje każdy Twój krok

Zwierzenia zrozpaczonego przyjaciela
Wysłuchiwałem szesnaście zmierzchów
Rozżalone postaci mknące do Ciebie
Wysłannicy zasypanych nadzieją wierzchów

Zbyt wysoko dla mnie by dotrzeć
Przebijają na wskroś ich zmarnowane twarze
Pośród nich stoisz Ty bez wyrazu
Nowy świat wpisuję w stare kościelne witraże

III Ocean

Żegluje po oceanach kruchych
Dotykam mokrej tafli i kształt jej wiginam
Odbicie koszmarem, koszmar znów jawą
Chociaż bardzo chcę to niezapominam

Stratowany przez stado natrętnych myśli
Sam na sam z przenikliwą ciszą
Składam ofiarę ze swojej młodości
Lecz czy błaganie me kiedyś usłyszą ?

Kolejny raz szum fal budzi mnie
Księżycowa sonata zwraca niepokój
Delikatne skowycie synów morza
Chce mnie powstrzymywać będąc gdzieś z boku

Przy świetle świec godzę się z losem
Płomienie wciąż mówią bym walczył
Ale ogień serca słaby, dopala się
Więc czy wróce z tarczą czy też na tarczy ?

Odpowiedzi szukałem w świcie
Po szesnastu godzinach oczekiwania
Zimny wiatr z północy póka do moich okien
Kojąc me zamysły, me rozmyślania

Zobaczyłem Cię wtedy znowu
Stałaś samotnie wtulona do steru
Odnalazłaś wyjście przez nękający świt
Do zniszczonych fantazji z krain eteru

IV Ruiny czasu

Dla nas powstawał z ruin czas
Królowie świata w chwili wzniesień radosnych
W sekundzie jednej ktoś zburzył ten urok
Jak owoce zimy ciepłe tchnienie wiosny

Wyczekiwałem Cię samotnie
Zkruszony chciałem zwrócić minione kroki
Niby zatarte a jednak widoczne
Jako Twój strażnik - duch tej epoki

Uniosłaś się jak Ikar
Zapomniałem o tym dawno już
Twój pamiętnik oddechem uczuć
Spowity jak one przez gęsty kurz

Docieram do mglistych skał
To brzeg i kres, nadzieja i zguba
Jak me własne konflikty wylane na kartkę
Jeszcze jedna, tym razem ostatnia próba

Syreny wyśpiewały serenadę do cichych wód
Tak jak ja zagubione wśród morskiej wyżyny
Zaślubione z wiecznością, kapłanem ich wszechświat
A z kim Ty zawarłaś swe zaręczyny ?

Znów przyjaciel szeptał potajemnie swe sekrety
O konającym przeznaczeniu zaklętym w potwora
Łzami wciąż dotykał wyschniętej ziemi
Słońce znów wygrało i zniknął jak amfora

V Raj

Światło powstrzymuje płacz
Oślepiona wciąż podąrzasz w jego stronę
Wtul się w czerń, ona Cię uleczy
Zamaże grymas i momenty shańbione

Nie odnajdziesz już śladu czasu
Dźwięk moich słów będzie pochłaniaj Twoje
Zaklęta byłaś zaprawde w swe nieziemskie piękno
W odgłosy z przeszłości i paranoje

Czas pogodzić mrok ze świtem
Bo świat kąsa ciągle jak dzikie zwierze
Ran swych nie czuję, Ty czujesz swoje
Topiąc serce w wulkanu kraterze ?

Chciałem odnaleźć tu raj
Odnalazłem tylko zakamuflowane piekło
A gdzie jest to piękno, które widziałem?
Z pod nóg jak mysz szybko uciekło

Wyrywam ostatnią z szesnastu róż
Oddaję wraz z pocałunkiem na twą ręke
Pamiętaj na zawsze szalone rozstanie
Jako radość bezwzględną, nie jako męke

Odchodzę w ciszy niezauważony
Cień mi kryjówką pośród drzew wysokich
Uroniłem ostatnią z atramentowych łez
I skarb mój poroniły wysokogórskie stoki..

autor

Heliodor

Dodano: 2006-02-13 20:51:58
Ten wiersz przeczytano 392 razy
Oddanych głosów: 7
Rodzaj Nieregularny Klimat Melancholijny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »