LUSTRO.ANI.QVE
a w lustrze pada deszcz
a w lustrze łezka jest
przeglądasz się
nie widzisz nic
a w lustrze sobie gra
cichutko piosnka ta
pękając lustrem w pół
i obijając mur
a lustro sobie tkwi
a w lustrze niemal nic
nad lustrem stoi ktoś
ten fioletowy gość!
a z oczu ciekną łzy
a w oczach ciągle Ty
a w oczach niemal łez
samiutki bez
a w oczach niemal nic
cieniutka pęka nić
a nicią dłuto jest
a dłutem bies. Ja wysiadam - na ostatniej
stacji.
bo, czy Ja Jestem - czy mnie nie ma...
w to mogę uwierzyć.
Patrząc w Lustro, nic nie widzę,
poza dziwnym zbierze-m.
Jestem chyba pajęczyną złapaną w
nieszpory,
no bo nie wiedziałem przecież, co znaczą
te zmory!
Lustro życia mego pękło pod ciężarem
winy.
Nigdzie szukać jego kary i-kary z
dziewczyny*.
A dziewczyna* uzdrowiona Radością,
przebaczy.
Przecież, więcej miłość znaczy... niż
nienawiść* znaczy!
Biegnąc lasem sulemitki, Pieśnią nad
Pieśniami,
połączeni w bezmiar świateł, zawsze
tacy sami.
Komentarze (3)
/Jestem chyba pajęczyną złapaną w
nieszpory/ładna metafora miłość wszystko zwycięży.:)
pozdrawiam
Pochwalić można za estetykę wiersza. Ładnie,
romantycznie, nastrojowo. Strofy finezyjne i otulone
nadzieją. Pozdrawiam serdecznie :)
W takim lustrze nożna się zaczytować