Łza
Spadła...
toczy się po ciepłym policzku...
Niczym pies - sapie, dyszy.
Chciana, niechciana? nie wie sama.
Łza.
"Jak ogień pali moją duszę!"
Czysta jak łza, jak łza samotna...
Patrzy przed siebie -nic nie ma.
Nie ma bo nie widzi? czy zobaczyć nie chce?
PATRZ!
Spadła kolejna.
Wije sie jak wąż.
Łza.
Cichutka,maleńka...
tak mała, że nie widać,
czy miałaby sie na co komu przydać.
Czuje jakieś "teraz"... jakie?
nie wie..
może gwiazdy, które świecą jasno?
Mysli...
- sa podobne do mnie bo też kiedys
zgasną!
I nastepna spadła.
Odwraca głowę i teraz już wie!
to za błędy przeszłości!
Płyną i płyną, niczym strugi deszczu.
KONIEC!
I wreszcie!
Spadła ostatnia...
Ulubiona.
Z rozszczebiotaną radoscią, że ostatnią
jest!
z nieokiełznaną radoscią oczyszczania!
Spadła,
bystrym nurtem lśniącego niepokoju!
poranek życia uwolniła!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.