Łzawa dola
Codziennie widzę swoje odbicie,
W lustrze ukazuje mi się wnętrza
oblicze.
Przecież powinnam widzieć tylko swój
zewnętrzny wizerunek,
Wiec, dlaczego widzę na twarzy wymalowany
czarny trunek?
Usta, uszy, nos, oczy, niby twarz ta
sama,
Jedynie figura lekko pozmieniana.
Wy widzicie we mnie normalnego
człowieka,
Lecz wciąż ma ręka z odpowiedzią zwleka.
Nie lubię na siebie patrzeć,
Za każdym razem widzę, że nie udało mi się
bólu zatrzeć.
Spoglądam w swoje zielone oczy,
Widzę, jaka walka w nich się toczy.
Już przez tyle miesięcy coś się we mnie
siłuje,
Siedzę nieruchomo, bo przy każdym ruchu
serce kuje.
Zawsze w swoich oczach widzę tylko łzy,
Takie duże, zimne, roztapiające się
kry...
Codziennie bardzo szybko odwracam wzrok,
Nie chce widzieć jak popadają w mrok.
Choć bywa tak, że długo nie płacze,
To często czuje jak tafla wody pod powieką
skacze.
Jednak nigdy nie wylewa się płynąca w nich
rzeka,
Może czarodziej z łódka w oddali
czeka...
Człowieku! Nie myśl, że to fikcja, wymysł
autora,
Będę się modlić, by nigdy nie dopadła Cie
taka dola...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.