Z majem
A gdy przyjdzie maj
Rozłoże swoje skrzydła
Słów dźwiękiem upierzone
Gdy zakwitnie bez
Zbiorę zapach jego w dłonie
I w garści wspomnień
Jego cząstki schronię
Ze słowika spiewem
Głos ukryję w liści szumie
By spokojnie trwał
Na tego bezdroża biegunie
Przez upalne jasne dni
Poprzez kropel ciepła deszcz
Snuła bedę swe pragnienia
U podnóża świata snów
Bo gdy przyjdzie maj
Duszy spiewy znów odżyją
Słońca strawą pożywione
Zmierzch ogarną nieposkromiony
Z gwiazd wiosennych tłem
Z wiatru lekkim szeptem
Osuną się wgłąb horyzontu
Co linia znaczy granice
Świata wzrokiem ogarniętego
Świata zmysłami okiełzananego
Bo z majem zapach przybędzie
Od szczytów gór po doliny
Ubierze w swe szaty powietrze
I skóre moja zlęknioną
Otuli woalem mglistym
Bym lekka jak motyli pył
Wzniosła się ponad przestrzeń
Bo gdy przyjdzie maj
Rozłożę skrzydła swe
I ulecę wprost w niepamięć
Zatracenia niepoznanego
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.