O malowaniu, poezji i kocie...
Historię wam dziś powiem,
O kocie z obrazu pewnego.
Z beretem czerwonym na głowie
I fletem drewnianym do tego.
A stworzył go malarz ubogi,
Co nigdy obrazu nie sprzedał.
MAMUSIU!TYCH WIERSZYKÓW TWOICH,
TEŻ CZASEM CZYTAĆ SIĘ NIE DA!!
Posłuchaj bajania mój synku,
I nie irytuj swej mamy.
Gdy malarz już był na spoczynku,
To kot wyskakiwał z ramy.
Wieczorem ulice przemykał,
I biegł niestrudzenie pod ratusz.
Na flecie melodie wygrywał,
A ludzie płacili mu za to.
Czasami, gdy kot był w humorze,
To nawet zatańczył kankana.
A beret w czerwonym kolorze,
Wprost pękał od groszy rzucanych.
Wracało kocisko nad ranem,
Grosiki na stole zostawiał,
Wskakiwał z powrotem na ramę,
Zmęczyła go nocna zabawa.
Co rano malarz się głowił,
I widział w tym boskie tchnienie.
Choć żal, że sam nie zarobił,
Gotował dzieciom jedzenie.
SZKODA, ŻE MAMO KOCHANA,
TEŻ NIE MASZ TAKIEGO KOTA!
BO PRZECIEŻ TWOJA POEZJA,
NA PEWNO NIE DA NAM ZŁOTA.
Z uśmiechem okryłam kołderką,
Nie czując do synków urazy.
Pisanie- mą pasją jest wielką,
Jak dla malarza- obrazy.
....szczerość naszych dzieci......rozbraja...... :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.