Mały ptaszek (1)
Rozdział 1. Zbyszek.
Obudziłem się w środku dość chłodnej
sierpniowej nocy. Nie pamiętam, czy była
jakaś inna przyczyna, czy też jedynie ten
mały gość zakłócił mi mój dotychczas
spokojny sen. Zobaczyłem to „coś”, takie
małe na moich piersiach, cichutko
przytulone do mojej skóry. Na tej mniej
więcej wysokości, gdzie bije moje serce, a
gdzieś trochę bliżej szyi znajduje się też
moja aorta. Miałem nawet wrażenie, że moje
serce zaprotestowało, wykonując ledwo
wyczuwalne dodatkowe drgania czy skurcze,
jakby w proteście przeciw intruzowi.
Zdawało mi się, jakby to małe „coś”
przykleiło się do mnie i nie poruszało się.
W słabej poświacie płynącej z ogrodowych
lampek widziałem tylko trochę wyraźniej
okrąglutkie, błyszczące punkciki, jakby
nieruchome drobniutkie lampeczki. To „coś”
drgnęło, błyszczące punkciki lekko się
obróciły, poczułem także ciepło
przenikające do mojej skóry. Nie spiesząc
się, powoli, wyciągnąłem dłoń i dotknąłem
to „coś” wyczuwając, że jest podobne w
kształcie do średniej wielkości śliwki,
takiej dosyć dojrzałej. Poczułem tę
„śliwkową” dojrzałość poprzez jakąś
delikatną miękkość jedwabistej powłoki, ale
też wyczułem jędrność i elastyczność. I
znów niemal od razu – delikatne ciepło
docierające do mnie przez skórę palców.
Niewielka „śliweczka” poruszyła się, jakby
trochę powiększyła, obróciła i po chwili
razem z tymi „lampeczkami” znieruchomiała,
jeszcze bardziej przywierając do mojej
skóry.
Malutki kształt, wiercący się jakby
niespokojnie, majaczył teraz trochę
bardziej wyraźnie, odbijając drobny, blady
blask zza okna. Usłyszałem jakiś cichy
dźwięk, jakby pisk lub delikatne
gwizdnięcie. Skojarzyło mi się to z
dźwiękiem wydawanym przez ptasie gardło.
-Co to? Co to jest? – spytałem cicho, po
krótkiej chwili patrzenia na niewyraźnego
gościa. Nie wiem do dziś, dlaczego to
pytanie zadałem, przecież najwyraźniej nie
miałem do czynienia z osobą, co najwyżej z
jakimś niewielkim stworzonkiem, może okazem
ptaszka, dużego owada lub czegoś
podobnego.
-Nie widzisz, kim jestem? – usłyszałem
cichą, aczkolwiek wyraźną, trochę piskliwą
odpowiedź.
Oprócz piskliwości miałem wrażenie, że było
to wypowiedziane miłym, żeńskim głosem,
którego jednak wówczas nie skojarzyłem z
żadną znaną mi kobietą. Przez chwilę
próbowałem analizować, do kogo może ten
głosik należeć, ale na razie nie zdołałem
tego zgadnąć.
Powróciłem więc do ważniejszej w tej chwili
samej rozmowy, nie zdając sobie sprawy, że
może to wyglądać tak, jakbym nie był
jeszcze na jawie, lecz wciąż we śnie.
-Widzę jakieś „coś”, jakby małą śliwkę lub
jajeczko - mruknąłem.
Jasne, że widzę, choć jest przecież ciemno
i nie widzę zbyt wyraźnie. Rusza się, jakby
to coś było małym zwierzątkiem lub
ruszającą się zabawką.
- Popatrz teraz dokładniej, zobaczysz moje
skrzydełka – i „coś” poruszyło się,
trzepocząc czymś jakby skrzydełkami.
- Tak, teraz widzę lepiej! Być może jesteś
w takim razie jakimś małym, skrzydlatym
ptaszkiem, tak mi się wydaje. Małym,
drobnym, ni to miękkim, ni to twardym,
skrzydlatym ptaszkiem, albo dużym owadem.
Ale w takim razie nie wiem, skąd jesteś,
skąd przybyłeś...
-Z ogrodu. Tam jest zimno, u ciebie jest
ciepło. Musisz mnie przygarnąć – teraz
zabrzmiało to trochę jakby żałośnie. Jakby
zależało mu, bym się nad nim bez większego
wahania ulitował.
-Muszę? – zwróciłem uwagę na ten
kategoryczny nakaz.
-Tak, bo inaczej nie dam sobie rady. Zginę
i będziesz miał mnie na sumieniu.
To już było naprawdę mocne, jak na tak małą
istotkę, wciąż przytuloną do mojej
piersi.
-Skąd wiesz, że mi to będzie w ogóle
przeszkadzać? – zapytałem, cicho i
delikatnie ziewając.
-Gdy umrę? Będzie ci głupio mieć mnie na
swoim sumieniu. Chcesz odpowiadać za śmierć
małego czarnego ptaszka z żółtym
dziobkiem?
-Jest ciemno, nie widzę tego twojego
dziobka... tylko świecą jakieś dwa
błyszczące, ruchliwe punkciki…
- To są moje oczy! – znów zapiszczał,
trochę głośniej niż poprzednio.
- Wyglądają, jak robaczki świętojańskie,
albo lampeczki, a żółtego dziobka nie widzę
– poddałem w wątpliwość jego ostatnie
słowa.
-Mam wpisane w świadectwie, że mam czarne
piórka i żółty dziobek – odpalił z jakąś
energią i pewnością siebie. „A to ci
ptaszek…” – pomyślałem.
-Czemu nie dałbyś sobie rady w ogrodzie? –
jeszcze raz spróbowałem coś z niego
wyciągnąć.
-Bo jest już zimno, noce są zimne, a będzie
coraz zimniej. Moje piórka są za cienkie,
słabo chronią przed zimnem – znów
usłyszałem ten odrobinę żałosny ton.
- Piórka są za cienkie? Może to więc jakaś
pomyłka z twoimi ptaszkowymi genami, że
masz za cienkie piórka? – odpowiedziałem,
bo tak mi się to jakoś teraz skojarzyło z
genetyką.
Wstrząsnął się energicznie, chyba żeby
pokazać obecność i jakąś wielość tych
swoich cienkich piórek. Połaskotał mnie
trochę po mojej skórze na piersiach.
-Łaskoczesz mnie, uważaj! – lekko
krzyknąłem ze śmiechem.
-To będzie jedna z atrakcji, przyjemności,
jaką mogę ci zaoferować w zamian za opiekę.
Będę się przytulał do twoich nagich piersi,
trochę nawet łaskocząc, a najważniejsze -
rozgrzewając.
-Dwa, trzy razy będzie okej, a potem mi się
to znudzi...
-Nie doceniasz mnie. Mam różne
umiejętności. Podrapię cię dziobem,
pazurkami, piórkami, połaskoczę na różne
sposoby. Na pewno nie będziesz się nudził i
zapewne mnie polubisz.
-Nie wiem, nie jestem pewien – uznałem
trochę rozbawiony.
-Ale najważniejsze – nie przestawał mnie
przekonywać – że będę ci rozgrzewał twoje
ciało. Masz chore serce, przyda ci się to
rozgrzewanie.
-Chore serce? Skąd wiesz, że mam chore
serce? – teraz naprawdę poczułem
zdziwienie.
-Od razu poznałem, jak tylko tu
wylądowałem. Twoje chore serce promieniuje
silne impulsy, mój dziób natychmiast to
odebrał. Jak siedziałem na piersiach Anny,
to tego nie było, ona ma zdrowe serce.
-Siedziałeś na piersiach Anny? Za dużo
sobie pozwalasz... – moje dotychczasowe
dość małe uczucie zdziwienia teraz już
chyba zamieniło się w całkiem duże
zdumienie.
-Tak, siedziałem, siedziałem. Ona spała i
nawet tego nie zauważyła. Śpi dość twardo,
chociaż niezbyt spokojnie. Wierci się i
ciągle z niej spadałem, więc wolę być u
ciebie. Śpisz bardziej spokojnie.
-Niezły z ciebie... ptaszek... Kogo jeszcze
poczęstowałeś tym swoim dziobkiem? –
spytałem prowokująco i dociekliwie.
Nie odpowiedział. Zerwał się z moich piersi
i niemal bezszelestnie odfrunął, poruszając
z niezwykłą szybkością swoimi najwyraźniej
ptasio-podobnymi skrzydełkami, teraz już
lepiej widocznymi na tle coraz bardziej
rozjaśnionej szyby okna. Było nieco
uchylone, więc wyglądało mi na to, że mógł
zręcznie wyfrunąć na zewnątrz. Było jeszcze
dość ciemno, więc nie byłem w stanie tego
dokładnie zobaczyć, ale tego się
domyślałem.
Uniosłem się na łokciach, rozejrzałem, ale
osobliwego gościa już jednak nie było.
Wziąłem do ręki zegarek i z trudem, ale
rozpoznałem z układu wskazówek, że zbliżała
się czwarta trzydzieści.
Roztarłem sobie włosy palcami zastanawiając
się, czy to był tylko sen i czy dopiero
teraz tak naprawdę zacząłem się budzić?
[Opowiadanie 7-rozdziałowe, tytuł być może do zmiany. Jeśli ktoś z Państwa zna inne miejsce, gdzie można tę prozę opublikować, to proszę o informację.] Pozdrawiam.
Komentarze (19)
Januszu, podoba mi się pomysł na ciekawe opowiadanie,
fajnie się czyta.
Szkoda, że przed wstawieniem prozy na portal nie dałeś
jej do przeczytania komuś, kto wprowadziłby korektę i
usunął niepotrzebne mniej istotne zdania. Trochę
przeszkadzają mi powtórki słów w dialogach, które
niepotrzebnie wydłużają tekst i na chwilę powiewają
nudą a takich podczas czytania kilka było:(
'zlituj się i przygarnij mnie'
'przez uchylone okno wyfrunął'
Te krótkie zdania mogą zstąpić dwa lub trzy złożone.
Przy każdorazowym czytaniu kolejnych części nie będzie
moich komentarzy.
Będę je czytać skupiając się wyłącznie na treści i
czytać prozę dla przyjemności :)
Przepraszam, że tasiemcowy komentarz.
Życzę miłego popołudnia.
Ewa
Bardzo mi miło i dziękuję.
z przyjemnością przeczytałam :)
Angel Boy
Bardzo mi miło i cieszę się z pochwały.
Dziękuję za wizytę, komentarz i serdecznie pozdrawiam.
Długi, ale przyjemny i wciągający wiersz :) Podoba mi
się :) Daję plusik i pozdrawiam :)
Stella Jagoda
Amor
Zielona Dana
Miło mi, że opowiadanie się podoba, przynajmniej ten
pierwszy odcinek (zapraszam do czytania następnych).
Dziękuję za odwiedziny, miłe słowa w komentarzach i
serdecznie pozdrawiam.
Ujmujące opowiadanie :o)) Też chcę takiego gadającego
ptaszka.
Tytuł tak. Zmieniłabym. Kradnie niespodziankę - czym
jest to coś?. Może tytuł "coś" :o))
Przeczytałam z przyjemnością i uśmiechem od ucha do
ucha.
Jestem zachwycony przeczytałem bez mrugania powiekami.
Z przyjemnoscia czytalam :)
:))
Madame Motylek
Chyba Ci muszę podziękować za inspirację. Moja
bohaterka Anna może mieć pewne cechy motyliczne,
zwłaszcza "przytulaśność". Muszę o tym pomyśleć i
ewentualnie uzupełnić jej charakterystykę.
No nie,zdecydowanie motylki nie mają dziobków, a
szkoda , bo pasowałby jak ulał przynajmniej do tego
rozdziału.Z tego powodu,że właśnie motylki są takie
odważne,delikatne i przytulaśne.
No i lubią się dekować na męskich klatach. Naprawdę
szkoda..
Madame Motylek
Ale czy motylek mógłby mieć "żółty dziobek"? Być może
"żółtą ssawkę" - taka zmiana bardzo by mi utrudniła
pisanie.
Dziękuję za odwiedziny, komentarz i serdecznie
pozdrawiam.
Krzemanka
Miło mi i zapraszam do czytania (być może) następnych
odcinków. Dziękuję za wizytę, miłe słowa i serdecznie
pozdrawiam.
Anna
Anna jest główną bohaterką mojego opowiadania (tak się
jakoś złożyło).
Dziękuję za wizytę, miły komentarz i serdecznie
pozdrawiam.